Constanta
Wszystko naprawiliśmy, Jasiu miał przypadkiem 45 metrów zapasowej stalówki na reling…:)Fały Tomek powciągał w sobotę siedząc 2,5 godziny na maszcie. Ja pozakładałam siatki, wiatrochrony i wyblinki na maszt.
Tomek w niedzielę rano pojechał do domu, pociągiem przez Bukareszt, teraz dalej jest w drodze, będzie w domu w Szczecinie jutro po późnym popołudniem. My mieliśmy w trójkę płynąć dziś do Mangali, portu 25 mil na południe od Constanty, niestety w nocy obudził nas silny wiatr. Wprawdzie wieje z północy, ale 6-7 B i fala ma być 2,5 metra, więc stoimy. Zachmurzyło się, silnie wieje i pada. Marze Czarne pokazuje nam swoje ciemniejsze oblicze. Dobrze, że zdążyliśmy większość już na pokładzie zrobić. Jeszcze tylko trzeba grota założyć na maszt.
Ja znalazłam sobie połączenie do Burgas, stamtąd mam lot 3 września do Katowic, a potem dalej pociągiem do Szczecina. Dosyć trudno się stąd wydostać. Rodzice wspominają czasy sprzed 20 lat, kiedy bezpośrednie połączenia ze Złotymi Piaskami do Polski były normą. Dziś trzeba się nieźle nagimnastykować i przeznaczyć na podróż min. 48 godzin.
Jasiu i Mika, jeżeli tylko pogoda dopisze będą odpływali 3 września z Constanty dalej na południe. Jasiu nie narzeka, bo jest jeszcze dużo małych prac do zrobienia, na które nigdy nie ma czasu no i w końcu trochę można nic porobić:)