Vidin – Raddampfer Radetzky (kotwica/anchor)
PL
Dziś wypływamy dopiero w południe. Najpierw zakupy w superpermarkecie, napełnić butelki ze słodką wodą i wynieść śmieci. Śmieci to zawsze największy problem, produkuje się tego dużo, a jak stoimy na kotwicy to trzeba jakoś to składować.
Po odpłynięciu odsypiam jeszcze noc. Jest upał, do którego z wolna wszyscy się przyzwyczajamy. Cały czas się człowiek lepi i spływa my pot z czoła, jak w saunie. Płyniemy do 19. Rzeka jest szeroka, czasem są boje, które rzadko widać. W naszej książce nie ma ich zaznaczonych, więc praktycznie nie wiadomo czego się spodziewać. Stajemy na kotwicy za statkiem …. W zatoce, ale na silnym prądzie. Stoimy na łańcuchu i ten dobrze trzyma.
Mimo silnego prądu i tak chcemy się wykąpać i zmyć z siebie cały upalny dzień. Opuszczamy jedną linę wzdłuż jachtu, drugą za rufą, na wszelki wypadek. Właściwie nie ma szans kąpać się, nie trzymając się liny. Starczy kilka sekund i jest się 2 metrów dalej. Ciężko jest nawet podnieść rękę, gorzej niż na Drawie.
W nocy mamy wachty. Na mojej wachcie Kubuś prawie by wszedł do wody. Biedaczek nie wie chyba, że to jest woda. Zamknęłam go w środku. W nocy przy tak silnym prądzie, jakby…aż boję się myśleć…