Vajuga (kotwica/anchor)– Vidin
PL
Dziś musimy wyruszyć jeszcze wcześniej niż normalnie, przed 7. Mamy do przejścia ostatnia śluzę na Dunaju, a potem odprawę po stronie serbskiej i bułgarskiej.
Od rana jest bardzo upalnie, powietrze stoi w miejscu, osłaniamy się przed słońcem jak tylko się da. Śluzę przechodzimy znów prawie z biegu. Tu o dziwo śluzowy mówi po angielsku. Kieruje nas do rumuńskiej śluzy. Chwilę tylko czekamy na barkę, z którą mamy się śluzować – okazuje się, że to ci sami Chorwaci co wczoraj. Wszystko idzie gładko.
Odprawa serbska jest zaraz za śluzą. Stajemy do barki, która jest właśnie odprawiana. Wychodzi kapitan, mówi nam, że po tej barce nas odprawią. Zapraszają nas na górę do siebie do biura. Siadamy na zewnątrz pod daszkiem, przy ogrodowym stole – Kapitan, Celniczka i Policjant, Jasiu i Elke, no i ja na doczepkę. Szybko wszystkie trzy służby uzupełniają wszystkie potrzebne papiery. Potem z ciekawością pytają o naszą wyprawę. Początkowo mamy obawy, że są to jakieś podchwytliwe pytania – w końcu już nie jedną odprawę przeszliśmy. Ale szybko orientujemy się że to bardzo mili i w porządku ludzie. Ja jeszcze idę z Kapitanem do jego biura oddalonego o 150 m od portu po pieczątkę. Po raz kolejny spotykam się z przemiłą uprzejmością i gościnnością Serbów. Kapitan częstuje mnie sokiem, pozwala sprawdzić pocztę.
Po drodze oblewamy się wodą z za burty – jedyny sposób, żeby jakoś się ochłodzić. Wtedy jest bardzo przyjemnie i gdy stoi się na dziobie to przez moment nawet jest zimno! Biedny Kubuś oddycha szybciutko, ale nie sapie, pilnujemy, żeby był cały czas w cieniu. W środku właściwie nie da się siedzieć. Jest 38 st. w cieniu…w słońcu – poza skalą. W końcu jesteśmy na upragnionym południu!:)
Obliczamy, że damy radę dojechać do Vidin ok. 19. Przekraczamy granicę z kolejnym krajem. Teraz po sterburcie zamiast Serbii jest Bułgaria i jej brzegów będziemy się trzymać jak długo się da. W przeciwnym razie trzeba ciągle się odprawiać. Już za śluzą woda staje się płytsza i brudniejsza. Dziś już raczej nie będziemy się kąpać. W Vidin stajemy do pontonu nr 4 i zaraz idziemy się odprawić. Z Wiśnią mówiącą po bułgarsku wszystko idzie szybko, sprawinie i nawet dosyć wesoło.
Stoimy w centrum także do sklepu i banku nie daleko. Wiśnia ma o 5 rano autobus na wybrzeże. Postanawiamy nie spać do tego czasu, w końcu została tylko chwila jak również musieliśmy przesunąć zegarki o godzinę do przodu. Ja i Tomek odprowadzamy Wisienkę. Ten przyjazd planowałyśmy od paru lat i bardzo się cieszę, że przyjechała i było super dupper:)Dziękuję Wisienko!!!