Z Kalamaty wypłynęliśmy w niedzielę przed południem. Trochę mieliśmy pecha w tym dniu. Jak poszedłem załatwić formalności w Coast Guard w marinie okazało się, że biuro jest zamknięte, choć zapewniali, że jest otwarte też w niedzielę, straszna biurokracja w tej Grecji. Musiałem iść do portu, aby wszystko załatwić. 30 minut później wszystko mam załatwione. Następnie startuję silnik i cisza. Po sprawdzeniu elektryki silnika, stwierdzam, że bezpiecznik jest zabrudzony, kilka minut roboty, i odbijamy. Poza mani nie ma żadnych jachtów po tej stronie pirsu.
Wiatr słaby i jak zwykle przeciwny. Zenek steruje, fajna jazda, do jazdy na diesel grocie już się przyzwyczailiśmy. Kilka godzin póżniej o 15: 30 rzucamy kotwicę w zatoce Koroni na głębokości 4.5 metra. Krótka popołudniowa drzemka, budzi nas burza i silny wiatr. Jacht dryfuje na ląd, zresztą inne jachty też mają kłopoty i są bliskie kolizji. Silnik i wybieranie kotwicy. Mika steruje na naszą bojkę, a ja staram się wybrać łańcuch, winda elektryczna to marzenie. Na innych jachtach to facet steruje, a kobieta wybiera kotwicę, oczywiście pilotem. Zaraz na początku pęka linka sterowa, a była sprawdzana w Aghios Nikolaos. Szybko rumpel, teraz i Mika musi użyć siły. Wiatr jest już bardzo silny, choć na szczęście nie ma jeszcze fali. W końcu kotwica na pokładzie. Wychodzimy w morze by tam przeczekać burzę.
Po półtorej godzinie wszystko ucicha, jest tylko fala i o 19: 00 rzucamy kotwicę w tym samym miejscu na 30 metrowym łańcuchu. Z
początku bardzo kołysze dziób - rufa, z czasem się wszystko uspokaja. W nocy spaliśmy nerwowo, choć wszystko było OK. Jeszcze wieczorem zacząłem zakładać nowy sterociąg, skończyłem rano.
Piękny ranek, przed południem kotwica góra i płyniemy dalej. Naszym celem jest Pilos, czasem piszą Pylos. Po drodze chcemy odwiedzić Methoni, w dodatku spodziewamy się, że tam stoi Zygmunt. W zatoce Methoni jesteśmy za 3 godziny. Zygmunt oczywiście stoi na kotwicy, tylko nie ma go na jachcie. Jest w restauracji przy plaży, gdzie dopłynął pontonem. Przez telefon namawia nas byśmy zostali na noc, bo to fajna miejscowość, ale my nie lubimy zmieniać raz podjętej decyzji.
Dwie godziny później jesteśmy w Pilos, fajna osłonięta zatoka i marina bardzo bezpieczna. Stajemy przy barce, która już dawno tu stoi.
Zacumować pomagają nam Anglik i Francuz. Marina jedna z tych wybudowanych z pieniędzy Unii, jak pieniądze Unijne się skończyły, to wstrzymano budowę. Było to wiele lat temu i jest do dzisiaj, ale za to na razie nikt nie chce żadnych pieniędzy za postój.
Pierwsza od dłuższego czasu noc bez kołysania ( w Kalamacie jacht cały czas się kołysał, więcej lub mniej). Rankiem po śniadaniu robimy dalszy remont Emi. Nie wszystko było zrobione w Aghios Nikolaos. Ja maluję łańcuchy bukszprytu, a Mika tył nadbudówki. W południe przypływa Zygmunt, on Pilos zna jak własną kieszeń. Idziemy do knajpy Ethos z Internetem, najważniejsze sprawdzi pogodę, oczywiście przy piwie mythos. Później łazimy po miasteczku. Na placu niedaleko Ethos jest pomnik poświęcony trzem admirałom,
angielski, francuzki i rosyjski, a właściwie holenderski w służbie rosyjskiej. Oni to głównie przyczynili się do wyzwolenia Grecji. W
1827 roku do zatoki Navarino przypływa zjednoczona flota 29 okrętów z wizytą. W tym czasie stała tu flota turecko-egipska ponad 100 okrętów. Jeden z okrętów egipskich przez przypadek, czy też w panice oddał salwę do zjednoczonej floty. Rozpoczęła się bitwa, w bardzo krótkim czasie flota turecko-egipska została rozbita. Po tym fakcie Turcja czuła się tak osłabiona, że uległa naciskom Europy by dać wolność Grecji. Walki o niepodległość toczyły się od 1821. Jeszcze jedno zdarzenie tu się wydarzyło w czasach antycznych. Na
wyspie Staktiria jedyny raz Spartanie się poddali Ateńczykom po 3 miesięcznym oblężeniu.
Zwiedziliśmy też fort wybudowany przez Turków w 16 wieku, olbrzymi. Obok fortu rośnie las piniowy, dawno czegoś takiego nie widzieliśmy, w gorącym słońcu w całej okolicy roznosił się zapach drzew piniowych. Wypłyniemy w piątek, wiatr ma się zmienić na południowy.