Następny port to Sitia. Dwudziestopięcio milowy przelot w słonecznej pogodzie i wiatrem z rufy. W Sitia zacumowaliśmy wczesnym popołudniem w tym samym miejscu co przednio. Tym razem było dość czasu by zwiedzić miasteczko. Zrobiliśmy też zakupy na kolacje, dziś gotujemy dwa rodzaje potraw. Wiesław klasyczny schabowy, ja krewetki. Wieczór zakończyliśmy tradycyjnym drinkiem z ouzo.