Przy wybieraniu kotwicy okazało się, że łańcuch wszedł pod skałę i nie szło go wyplątać.Co chwilę nurkowałem by zobaczyć, jaka jest sytuacja. Nurkowanie to za dużo powiedziane, wystarczyło zanurzyć głowę by wszystko widzieć, zresztą na 9 metrów bym nie dał rady zanurkować. Kotwicę wyciągnęliśmy za linkę od bojki. Na szczęście miedzy kotwicą a skała było 10 metrów wolnego łańcucha. Wyszaklowalem kotwicę, używając fałów i talii wyciągnęliśmy kotwicę na pokład, zaczęliśmy wyszarpywać łańcuch za pomocą silnika. Z początku nie chciało iść. Po jakimś czasie, silnik pracował na 2 tys. obrotów łańcuch powoli wysuwał się z pod skały. Po dwóch godzinach ciężkiej harówy byliśmy wolni i kotwicę z łańcuchem mieliśmy na pokładzie. Były już chwile ze myślałem ze trzeba będzie ciąć łańcuch fleksą.
Nie było czasu na odpoczynek, na pokładzie duży bałagan prócz tego bączek był na wodzie i drabinka za burta, jak tylko zawiesiliśmy baczek na żurawikach i drabinka znalazła się na pokładzie wyszliśmy z zatoki. Morze było spokojne, Zenek sterował my mogliśmy trochę odpocząć i wziąć się za porządki. Chcieliśmy rzucić kotwicę w Plimiri na południu Rodos.
Gdy dojechaliśmy na miejsce okazało się ze jest zbudowany falochron, za którym stały łodzie rybackie. Miała tu być marina, ale jak zbudowano falochron skończyły się pieniądze. Oprócz restauracji rybnej 100 metrów od nas nie było tam nic, ani ludzi, ani domów. W oddali były budowany kompleks hotelowy, ale też podobno zabrakło pieniędzy by go zakończyć.
Tak dobrego sea foodu jeszcze nie jadłem, najlepsze były ośmiornice z rusztu. Staliśmy tam 5 dni, W południe chodziliśmy na ouzo z lodem, wieczorem na kolacje, jedząc codziennie, co innego. Restauracja jest znana na całym Rodos, ludzie przyjeżdżali tam nawet z daleka. Mami się zaopiekowano, jak trzeba było to wożono nas do bankomatu i super marketu 20 km.
W przed ostatnim dniu przypłynął jacht z polska załogą ( z Krakowa), Oni kończyli już swój rejs, czarter im się kończył w Rodos i tam tez zdawali jacht.
W ostatni wieczór pożegnano nas jak bylibyśmy rodziną, na drogę dostaliśmy pieczone rybki, chleb i wino.