Autobus zabrał nas z bramy mariny o 05:30, dwugodzinna jazda serpentynami, że czasem włosy stają dęba, dotarliśmy do miejscowości Omalos; śniadanie w barze i jedziemy dalej przez plateau Omalos do początku wąwozu. Plateau Omalos jest zielone, dużo roślin kwitnie, całkiem inny widok, jak w zeszłym roku w sierpniu, gdy wszystko było wysuszone od słońca.
Przewodnik kupuje bilety i ruszamy. Pierwszy etap jest dość trudny, ostre zejście w dół, często schodami, w dodatku jest straszny tłok. Przyjechało z nami kilka autobusów i wszyscy razem ruszyli. Z czasem się rozluźnia, jedni idą szybciej inni wolniej. Podziwiałem starszych ludzi, którzy co prawda wolno, ale szli do przodu. Wreszcie dotarliśmy do Strumienia i teraz wzdłuż strumienia dalej do morza. Dotarliśmy do dawnej wsi Samaria. Wieś powstała w 14 wieku, a w roku 1956 ludzi z niej wysiedlili, jak powstał na tych terenach park narodowy. Zresztą życie tam było bardzo ciężkie, bo strumień na wiosnę znikał pod ziemią ponad kilometr przed wsią i pojawia się na powierzchni dopiero kilometr za wsią. Jest to chyba wynikiem, ze w czasie trzęsienia ziemi powstała szczelina pod strumieniem na tym odcinku. W zimie głębokość strumienia dochodzi do 5 metrów. Teraz jeszcze było dużo wody, ale w lecie to zaledwie maleńki strumyczek.
W Samarii zjedliśmy posiłek( będzie lżej nieść) pod drzewami figowymi. Za wsią zaczyna się właściwy wąwóz, wiele razy przekraczamy strumień po kładkach, a czasami skacząc z kamienia na kamień. Odległość miedzy ścianami wąwozu jest coraz mniejsza, aż w końcu w najwęższym miejscu dochodzi do 3.5 metra. Do morza doszliśmy w Agia Roumeli. Różnica wysokości między Omalos, a Agia Roumeli wynosi 1250 metrów. Agia Roumeli to miejscowość, która nie ma połączenia drogowego z resztą wyspy, łączność tylko za pomocą promu. Promem dojechaliśmy do Chora Sfakion, tam już czekał autobus. Razem z nami tą trasę przeszło 800 ludzi, rekordy dzienne wynoszą nawet 3 tysiące w sezonie. Wracamy do Rethymno już nie tak ostrymi serpentynami. Na Jachcie jesteśmy po 21. Znowu szybko spać, bo jutro już wychodzimy w morze.