W wtorek 17 maja Mega Jet na Santorini mieliśmy o 8 rano. Keja gdzie cumuje Mega Jet była tylko 200 metrów od naszego postoju. Mega Jet to katamaran płynący szybkością ponad 30 węzłów. Załadunek pasażerów zaczął się o0730. Trochę głupio się czułem, bo pierwszy raz płynąłem jako cargo.
Na Santorini dopłynęliśmy o 11 po 3 godzinach . Na keji czekały już autobusy podzielone według narodowości, a właściwie języka. Były aż 3 polskojęzyczne, my jednak jechaliśmy angielskojęzycznym, bo wszystko załatwialiśmy w Rethymno, a nie w polskim biurze podroży. Najwięcej było Polaków, później Rosjan, dalej Niemcy, Francuzi, Anglicy i inne narodowości. Z portu w Athinios serpentynami o ostrych zakrętach wjechaliśmy na górę wyspy. Przewodnik cały czas nadawał. Mówił bardzo zrozumiałym angielskim. Jechaliśmy na północ do miejscowości Oia. Tu był pierwszy „stop‘. Z przewodnikiem ruszyliśmy do miasteczka. Turystów chmara, że trudno się poruszać. Po zwiedzaniu mieliśmy trochę luzu. W małym barze zjedliśmy ser Santorini choro z przyprawami i oliwkami do tego oczywiście lokalne wino.
Rolniczym produktem w tym rejonie wyspy są głównie pistacje, które bez przerwy nam oferowano. Na wyspie są trzy rodzaje kamieni. Czarna, czyli kamień wulkaniczny, biały – pumeks i czerwony kamień z dużą zawartością żelaza. Pumeks często ma w sobie kamienie wulkaniczne, które wyglądają jak rodzynki w cieście. Z Oia pojechaliśmy do Firostefani. Dalej juz z przewodnikiem przeszliśmy około 1.5 km do Firy – stolicy wyspy, często zatrzymując się w punktach widokowych. W dużej wysokości dobrze było widać zatokę, wulkan na środku wyspy, dużo pięknych widoków. Doszliśmy wąskimi uliczkami do katedry. Tu na razie rozstaliśmy się z przewodnikiem, półtorej godziny wolnego czasu. Spotkaliśmy się znowu koło katedry, 300 metrów dojście do autobusu i za 20 minut byliśmy z powrotem w porcie. Po prawie 3 godzinnej jeździe Mega jet'em byliśmy już na jachcie. Szybko spać, bo następnego dnia nowa wycieczka.