11 maja kilka minut po piątej podnosimy kotwicę, jest jeszcze ciemno. Widać tylko zarysy Spinalongi. Niedługo wschodzi słońce, ale w krwawym kolorze, czyli będzie wiatr. Planujemy jechać aż do Rethymnon. Po wyjściu na otwarte morze duża martwa fala, wiatr słaby oczywiście z dziobu. Jachtem kołysze jak diabli. Z początku trzeba ręcznie sterować , bo Zenek nie wyrabia. Po dwóch godzinach fala trochę słabnie, tak że Zenek może objąć wachtę na sterze. Jest zimno i leje deszcz, gdzie te upały jakie były w zeszłym roku!
Około 10 rano telefonuje Tomek, że jest inna prognoza i po południu ma już być silny wiatr z wysoką falą, radzi wejść do Heraklionu. To już drugi raz nie udaje się za jednym skokiem przejść do Rethymnon. 15 minut po 15 wchodzimy do Heraklionu, ostatnią godzinę wiało już 6 B. i siła wiatru ciągle rosła. Weszliśmy do dość osłoniętego miejsca w stoczni jachtowej, ale Coast Guard nie zgodził się na nasz postój w tym miejscu. Musimy zmienić miejsce postoju przy kapitanacie portu. Nie jest to dobre miejsce, kołysze jak diabli.
W Coast Guard zostawiam dokumenty jachtowe, odbiorę je przy wyjeździe. Skomplikowane są formalności w Grecji, całkiem inaczej jak nad Bałtykiem. Na drugi dzień rano pęka cuma rufowa, zakładamy nową plus dodatkowe cumy i sprężyny. W końcu stoimy na 8 cumach.
O 13 Kuba schodzi, ma samolot do Aten o 16 i po dwóch godzinach w Atenach samolot do Berlina. Mika odprowadza go na przystanek autobusowy, ja zostaje na jachcie, cały czas ktoś tu musi być. Jest duża fala, przez falochron obok fortu przechodzą fale nawet kilkumetrowe.
Piątek 13, nareszcie zaczęło świecić słońce, choć dalej jest silny zimny wiatr i duża fala, choć trochę mniejsza niż w wczoraj. Mam nadzieję, że wreszcie się wypogodzi w niedzielę i popłyniemy dalej.
Jacht SY Aleksander przypłynął rankiem 12 maja, ale załogę spotkałem dopiero 14 maja w sobotę. Okazało się, że Olek i Władka kończą podróż dookoła świata. Wypłynęli w tym samym czasie co my, tylko my na kanały, a oni na Biskaje i Karaiby. Opowieściom nie było końca.
W niedzielę rano załatwiłem wszystkie formalności w Coast Guard. Wypłynęliśmy przed 8 rano. Olek i Władka oddali mam cumy. Z nimi spotkamy się dopiero w Polsce. Oni chcą jak najszybciej wrócić do domu, wcale się nie dziwię. Po wyjściu za główki fala jeszcze jest i wieje słaby wiatr oczywiście przeciwny. Przyjemna żegluga pod diesel grotem.