Budapest – Paks
PL
Z Budapeztu wypływamy po śniadaniu, niestety Jasiu nie mógł „podziękować” za „gościnę” szefowi mariny, bo nie przyszedł.
Z wody Budapeszt też się pięknie prezentuje. Wszyscy z aparatami w dłoniach próbują uchwycić to, co najpiękniejsze w tym mieście. Za miastem Dunaj znów szeroko się rozlewa, poziom wody jest wyższy o jakieś 1-1,5 m, nie widać plaż na brzegach, jedynie podtopione drzewa. Barki mijamy bardzo rzadko, a jeśli już to Ukraińskie pchacze z 6 barkowym składem.
Dziś mieliśmy stanąć w Danufoldvar przy statku 90 km za Budapesztem. Podobno malownicza miejscowość. Podobno, bo okazało się, że przy statku jest tylko miejsce z dziobu, a ten był za bardzo podcięty, może byłoby miejsce, ale musieliby poprzestawiać motorówki. To było ponad ich możliwości. Była dopiero 16, więc nie mając innego wyboru popłynęliśmy z Yorikke dalej.
Przed nami płynął już jeden motorówkarz i mówił, że załatwi nam postój w kolejnym porcie. I faktycznie w Paks czekał na nas na nabrzeżu już człowieczek. Tyle, że stanęliśmy na zewnątrz, na rzece. Yorikke do nas do burty. Tu kasują drożej niż w Niemczech czy Austrii – 6000 Forintów, czyli ok. 20 EUR, a jakość żadna. Jednak, ludzie bardzo mili, nie mówią ani słowa w języku innym niż węgierski, ale po migowemu świetnie się dogadujemy. Po przypłynięciu witają nas mieszkający tu Niemcy i o dziwo – Polak. Miło sobie rozmawiamy. Potem poszliśmy na zupę rybną, podobno mają tu dobrą, ale poszliśmy chyba do złego baru. Zupa była okropna, piwo za to dobre.
Potem jeszcze wszystkie dziewczyny idą na spacer. Późnym wieczorem siedząc na pokładzie widzimy przepływającą barkę. Fala od niej początkowo normalna, potem zdecydowanie nienormalna, obija nasze jachty. Tomek wyskoczył i próbuje je utrzymać, wkłada oponę pomiędzy, jednak ta wyrywa mu się z rąk i wpada do rzeki. Ja próbuję ratować naczynia, które leżały na nadbudówce susząc się. Straciliśmy oponę, widelec, nóż, miseczkę i 2 łyżeczki + u nas zdarta farba z podwięzi wantowych, na Yorikke farba z waterwaya. Opony potrzebowaliśmy na resztę nocy, więc wzięliśmy z drugiej części pontonu, przy którym staliśmy. Musieliśmy napić się bawarskiego schnapssa żeby jakoś zasnąć – pomogło. Yorn siedząc na wachcie nie spał całą noc.
EN
From Budapest we leave after breakfast. Jasiu couldn’t say „thank you” for the „hospitality” to the marinas boss as he didn’t show up.
From the water Budapest also looks great. Everybody with camera in hand was trying to catch what he finds as a most beautiful in this city. After the city Danube again spreads for approx. 500 m, water level is higher to normal for 1-1,5 m, you can’t see any beaches only half of the trees on the river banks. The barges we see very seldom, if so those are Ukrainian vessels pushing 6 barges.
Today we were to stay in Danufoldvar at the big ship 90 km after Budapest. They say that it is a very nice place. They say, because as we arrived there it came up that the only place it at the ship’s bow, and it was too sharp, maybe there would be a place but they on the ship would need to move the motorboats. That was undoable for them. It was still 16 hours, so having no other option we went further.
Before us there was one helpful guy from motorboat, and said that he will make us a place in next marina, where he comes from. And so he did, once we arrived there was a man waiting for us, showing a place to stay. But again we stayed on the river, outside the marina – we are too big. They charge here much more than in Germany or Austria – 6000 Forints – 20 EUR for zero quality. But people here are very nice and kind. They don’t speak other language than Hungarian, but we can communicate easily with hands. After we moor some Germans that live here and one Polish greet us and we chat. After that we went to a bar for a fish soup. They say it’s good. But we must have gone to a wrong bar. The soup was terrible, but beer good.
Later all the girls go for a walk to the town. Later in the evening while sitting on the deck we saw passing by barge. The wave from it was at the beginning normal, but a few seconds later definitely not normal, it makes our boats clash. Tomek went out quickly and tried to keep the boats, puts a tire between, but it gets out of his hand into the river. I try to save the dishes, which were drying on the superstructure. We lost the tire, one fork, one knife, one plate, 2 little spoons + paint from vant holders, on Yorikke paint from waterway. We needed tires for staying here for the rest of the night, so we took it from the other side of the thing we where moored to. We had to drink a Bavarian Schnapps to sleep – it helped. Yorn being on watch didn’t sleep whole night though.